Mam już dość
Nie mam już siły-chyba drugi raz nie zdecydowałabym się na budowę domu.
Zaczęło się od tego, że panu hydraulikowi zepsuł się samochód i przyjedzie dopiero jutro-złośliwość rzeczy martwych-no cóż, trudno jeden dzień mnie nie zbawi, chociaż dla mnie każdy dzień jest teraz ważny, bo nie wiem kiedy mnie lekarz wyśle do szpitala, a chciałabym wszystkiego dopilnować.
Potem przyjechali panowie dekarze poprawiać komin i stwierdzili, że opierzenie jest ok, że to komin został źle połączony przez murarza i żle obrobiony-był więc telefon do kierownika budowy i do szefa murarzy, że ja już majstra nie chce widziec na budowie, żeby zapłacił dekarzom za poprawki-ja nie zamierzam płacić dwa razy za to samo. Niby mają to naprawić-tylko kiedy. Dekarze stwierdzili, że dobre dwa dni pracy potrzebna. Masakra.
No i na koniec panowie od tynków... Od godziny ósmej do godziny siedemnastej zrobili4 ścianki, nie ściany, tylko właśnie ścianki. Jutro mija szósty dzień-pierwotnie mieli wóczas kończyć. W takim tempie to oni nawet do piątku nie skończą.
Mój mąż natomiast przygotowuje sobie ściany w kotłowni do położenia kafli-nigdy jeszcze tego nie robił, więc się trochę boi, ale wierzę w niego. Chcieć to móc:)