Powolutku porządki
Pogoda trochę się u nas poprawiła, więc mój mąż wziął się za porządki. Niestety jeździ na 14 do pracy więc rano niewiele jest w stanie zrobić-jednak troszkę sprząta teren wokół domku, trochę tynkuje dziury po panu hydrauliku. Ja niestety tylko mu kibicuję, ale już nie mogę się doczekać kiedy będę mogła zrobić porządki po swojemu. W niedzielę jadę do szpitala i tym razem już wrócę z bliźniakami.
Tymczasem nasza trawka pomimo pogody, albo właśnie z powodu pogody pięknie sobie rośnie:
i wymaga ponownego koszenia.
Pochwalę się jeszcze co udało się wy
hodować w szklarni mi i mojej teściowej:
Najprawdziwszy arbuz. Ważył prawie trzy kilo-w środku był trochę mniej czerwony niż te ze sklepu, ale równie smaczny.